Via Noctis

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

    Restart

    Lamoka
    Lamoka
    Przyjaciel
    Przyjaciel


    Liczba postów : 10
    Reputacja : 2
    Join date : 21/06/2014

    Restart Empty Restart

    Pisanie by Lamoka Sro Cze 08, 2016 6:27 pm

    Isabel Greenleaf i Norad Ray

    PROLOG
    Głos Bachusa



    Zbliżało się lato roku tysiąc trzysta trzydziestego szóstego i świat zamarł w oczekiwaniu.

    Ledwo zagoiły się powojenne blizny Symarii i Jorlandu, a tu znów wyrastał na potęgę kolejny zamorski król, jednoczył plemiona, zwoływał tingi, potrząsał gniewnie toporem i unurzaną w piwsku brodą. To działo się na północy, ale wrzało też na południu, gdzie brali się za łby młodzi przywódcy starych majańskich rodów i ścierały się z hukiem rzesze fanatycznych wyznawców boga-słońca oraz obrońców niezliczonego starego panteonu. Skutki tej wojny domowej odczuwano nawet w zachodnim królestwie Araya, gdzie sekta staroimperialna wykorzystywała zamieszanie i gospodarczy regres do podkopywania władzy trybuna Alezjasza.

    Na wschodzie, za granicą Jorlandu, Państwo Orychalku żelazną ręką trzymało za pysk otaczający je wianuszek skłóconych ze sobą księstewek, a na północ i wschód od wybrzeży Morza Ciemnego, tam, gdzie nie docierały ani cywilizacyjne wpływy zachodnich królestw, ani armie orychalkowe, ani nawet skośnoocy kupcy z dalekiej Shesheyi, wciąż wyrzynały się wzajemnie na wpół koczownicze plemiona tubylców, kapłani Matki Ziemi składali ofiary z ludzi, a zwycięscy wodzowie zjadali serca swych wrogów, by zyskać ich siłę. I tylko tym odizolowanym barbarzyńcom było wszystko jedno, czy Symaria z Jorlandem zdołają pozbierać do kupy zdemoralizowane armie, zanim zaleje ich północny potop, i czy majańscy wyznawcy słońca nie zechcą uczynić swego kultu religią światową.

    I tak też czekano, w napięciu, wypatrując chmar kruków i czerwonych łun na horyzoncie. Czekano, modląc się w świątyniach lub zapijając niepokój w karczmach i burdelach, na żniwa, bo wiadomo wszak było, że co się ma wydarzyć, wydarzy się przed żniwami, zanim jeszcze plony trafią do spichrzy, czyniąc ewentualną próbę oblężenia długą i wyczerpującą.

    W sam środek tego oczekiwania, politycznego bardaku i wymachiwania chorągwiami, trafili nasi bohaterowie, dwójka wędrowców z misją zgoła apolityczną. On, starzejący się czarodziej, poszukiwał nieuchwytnych wyznawców tajemniczego demona, ona, sierota przygarnięta przez strażników lasu, podążała tropem zbeszczeszczonych leśnych kapliczek i chramów. Ich ścieżki przecięły się i połączyły w jedną dnia dwudziestego czerwca, w samym sercu południowej symarskiej prowincji, na szlaku prowadzącym do uroczego, małego miasteczka Morenn.

    Nasi bohaterowie zbliżali się do szeroko otwartych bram mieściny, chłonąc otaczającą ich zewsząd woń słynnych symarskich winogron i polnych kwiatów. Gorąca, letnia pogoda, wespół z panującą wokół wesołą krzątaniną, skutecznie niwelowała złogi frustracji narosłe przez wiele dni bezowocnych poszukiwań. Plantatorzy o spalonych od słońca twarzach przycinali uschłe łodygi i zrywali dojrzałe już, napęczniałe owoce, które potem inni transportowali taczkami podrygującymi rytmicznie na wyboistym bezdrożu do ogromnych kadzi, gdzie ugniatały je bosymi stopami gromady roześmianych dzieci. Gdzieniegdzie dało się dostrzec odpoczywających w cieniu rozłożystych jabłoni dozorców, a hałas wesołych rozmów i pokrzykiwań współgrał z nieustającą, wielogłosową pieśnią ptaków.

    W pewnym momencie zastąpił wędrowcom drogę łysiejący, niski mężczyzna o skośnych, wąskich oczach i żółtawej cerze, w oczywisty sposób zdradzających cudzoziemski rodowód.

    - Ho ho ho! - zaśmiał się bez nijakiego skrępowania, a pod chudymi liniami czarnych, spiczastych wąsów zajaśniał uśmiech szeroki jak sam świat. - Wędrowcy! Witamy serdecznie w naszej małej mieścinie! Tuszę, że jesteście głodni i strudzeni, nieprawdaż? Dlatego, jako gospodarz tego zacnego przybytku, zapraszam was w tej oto chwili na skromną wieczerzę. Nazywam się Chien. Pozwólcie, że poprowadzę; opowiem wam po drodze, co was tu sprowadza, idę bowiem o każdy zakład, że sami nie macie jeszcze o tym pojęcia!

      Obecny czas to Pon Kwi 29, 2024 10:41 am